W ostatnią sobotę 25 marca pod ratuszem w Głogowie zgromadzili się członkowie Partii Razem. Zbierali podpisy ws. tzw. Referendum Szkolnego. Uczestnicy akcji sprzeciwiają się reformie edukacji forsowanej przez rząd. Zwracają uwagę na brak konsultacji społecznych.
Partia Razem w sprawie reformy oświaty wyraża pełną solidarność ze Związkiem Nauczycielstwa Polskiego. Zarówno jedni, jak i drudzy wyrażają sprzeciw wobec tempa wprowadzania zmian. Obawiają się także wielu negatywnych konsekwencji, jakie reforma może przynieść.
Działacze różnych partii – w tym przedstawicielstwo Partii Razem z Głogowa, Lubina, Chojnowa i Legnicy – postanowili zebrać przynajmniej 500 tys. podpisów, co pozwoliłoby na przeprowadzenie referendum. Ostatnia akcja w Głogowie była jedynie częścią ogólnopolskiej inicjatywy.
Referendum miałoby niejako wymusić konsultacje społeczne. Bowiem zgodnie z opinią działaczy konsultacji nie było. W referendum natomiast ludzie mieliby okazję wypowiedzieć się na ten temat. Kłopot w tym, że obywatele nie wiedzą na czym proponowana przez rząd zmiana szkolnictwa miałaby polegać: — Tak naprawdę nie wiadomo o co chodzi w tej reformie — mówi jeden z koordynatorów głogowskiej akcji Piotr Kohlman — Teoretycznie jest to powrót do starego systemu nauczania, ale będzie to zupełnie inna szkoła. Zamiast poprawiać błędy obecnego systemu stwierdzono, że trzeba go wyciąć jak stare drzewo i zasadzić nowe.
Partia Razem wychodzi z założenia, że w kontekście reformy społeczeństwo jest niedoinformowanie, co prowadzi do wprowadzania zmian bez jakichkolwiek sprzeciwów: — Ludzie nie wiedzą o co chodzi. Gdyby wiedzieli byliby za albo przeciw. A tak, pozostawieni są w stanie zawieszenia.
Organizatorzy zauważają, że nie mówi się na przykład o tym, iż największy odsetek przemocy w szkole dotyczy uczniów klas szóstych. Tymczasem reforma zakłada m.in., że w jednej szkole będą zarówno 7-letnie dzieci, jak i młodzież z ósmej klasy: — Tak naprawdę rodzice zrozumieją szkodliwość tej reformy, kiedy ich dzieci skończą pierwszy rok nauki w nowym systemie — kontynuuje Kohlman.
Zgromadzeni pod głogowskim ratuszem uważają że reforma byłaby dobra, gdyby wynikała z konsultacji społecznych. A przede wszystkim gdyby wzięto pod uwagę opinie nauczycieli, rodziców i samych uczniów. Tymczasem rozmowy odbyły się tylko w teorii. W praktyce żadne odmienne zdanie nie zostało wzięte pod uwagę.
Organizatorzy uważają, że zmiana w oświacie będzie skutkować m.in.: masowymi zwolnieniami nauczycieli i pracowników administracji szkolnej, zamykaniem wielu placówek, a także koniecznością współegzystowania małych dzieci z dojrzewającą młodzieżą.
Dodatkowo działacze wskazują na koszty finansowe. Wg nich nakłady, jakie pochłonie reforma będą o wiele wyższe, niż oficjalne 900 mln zł. Organizatorom akcji nie podoba się także, że zmiana jest narzucana odgórnie w formie swoistego dekretu: — Skutki tych zmian — konkluduje Kohlman — Włącznie ze skutkami finansowymi poniosą później samorządy. Czyli zwykli ludzie.