Dolny Śląsk kulinarnie o Bożym Narodzeniu

0
1230

Polska jest bardzo zróżnicowanym krajem, za równo pod względem tradycji czy mentalności, ale również jeśli chodzi o kulinaria. Szczególnie wyraźnie widać to w okresie różnych świąt, które zupełnie inaczej wyglądają na Kaszubach, a inaczej w Małopolsce. Bez innych potraw wigilii nie wyobrażają sobie mieszkańcy Wielkopolski, a zupełnie co innego przygotowują chociażby na Podlasiu. Dziś jednak sprawdzamy, co ze swojego dzieciństwa pamiętają mieszkańcy Dolnego Śląska.

Nasz region jest jednym z najbardziej zróżnicowanych terenów w Polsce. Te ziemie przez setki lat zmieniały swoją przynależność państwową. Od ponad 70 lat Dolny Śląsk zamieszkują Polacy, którzy głównie są ludnością napływową. Przyjechali tu z całego kraju przywożąc ze sobą tradycje kulinarne z najdalszych zakątków Polski. Widać to też na świątecznych stołach. Nie ma więc jednej reguły, co się powinno na nich znaleźć. Tu każdy ma coś, bez czego nie wyobraża sobie wieczerzy wigilijnej oraz Bożego Narodzenia. Każdy z błogim uśmiechem wspomina jakąś konkretną potrawę, ale i krzywi się na co innego. Oto 12 kulinarnych wypowiedzi z Dolnego Śląska:
• Justyna (mieszkanka jednej z wiosek w gminie Kotla) i kompot z suszu:
Nie ma świąt bez sosu grzybowego, bez barszczu, uszek, śledzi ze śmietaną. Nie ma świąt bez sernika na zimno ucieranego w makutrze, bez makowca zawijanego. Nie ma świąt bez sałatki jarzynowej i orzechów włoskich w miodzie, bez pasztetu z królika i pieczeni, ale przede wszystkim nie ma świąt bez kompotu z suszu. Jego fenomen polega na tym, że go nie lubię, nie cierpię, nie znoszę. W smaku podobny jest do niczego, ale jak w wigilijny wieczór brakuje jego zapachu, to jakby stół był pusty. Zawsze gotuję mały garnuszek i okadzam nim cały dom, bo kompotem musi pachnieć i już.
• Anna (mieszkanka jednej z wiosek w gminie Polkowice) i uszka z barszczem:
Moje najcieplejsze wspomnienie odnośnie świąt to takie, kiedy byłam małą dziewczynką i żyli moi dziadkowie, bo to właśnie u nich odbywała się kolacja w rodzinnym domu. Zjeżdżali się bracia i siostry mojej mamy wraz z kuzynostwem. Było nas sporo. Kolacja tradycyjna z 12 potraw, ale ja czekałam najbardziej na uszka z barszczem i tak jest do tej pory. Później pasterka i to co dla dzieci ważne – prezenty. W dorosłym życiu, będąc mamą dwóch cudownych chłopców, najważniejsze w tym świątecznym czasie jest, aby być razem z najbliższymi.
• Michał (mieszkaniec Lubina pochodzący z jednego z miast w Wielkopolsce) i mandarynki:
Mi się ze świętami kojarzy zapach mandarynek, a do tego sos grzybowy, kluski z makiem i prezenty. Bez tego święta w dzieciństwie się nie liczyły. Za to nigdy nie przepadałem za karpiem w jakiejkolwiek postaci. U nas smażyło się ryby, jednak takie bez ości. Tę tradycję kulinarną przeniosłem do swojego domu. Moja żona i jeden z synów uwielbiają za to karpia, więc ilość rodzajów ryb u nas w święta zawsze daje wybór dla każdego.
• Maddalena (mieszkanka Mediolanu we Włoszech pochodząca z Głogowa) i pierniki:
Z polskiej kuchni w moim domu na święta nie brakuje nigdy pierników i makowca, a cala reszta to są już tutejsze dania, a zwłaszcza z Neapolu, gdzie co roku od lat spędzam święta. Są więc linguine (rodzaj makaronu) z vongole (rodzaj muli), smażony węgorz, smażony dorsz, sałatka z kalafiora i słodkości typu ciastka rococco struffoli. Wieczory w gronie najbliższych i przyjaciół grając w karty tombole (bingo) i teatr to są moje święta we Włoszech.


• Joanna (mieszkanka Głogowa) i krokiety:
Od dzieciństwa uwielbiałam krokiety. Niby potrawa jak każda, ale jakoś zawsze w tym dniu lepiej smakują. A do tego barszcz z uszkami to standard, który króluje i makówki (bułka z makiem) ogólnie nazywane wszędzie makiełkami. To są smaki z mojego dzieciństwa, jeśli chodzi o święta.
• Marta (mieszkanka Alpjen aan den Rijn w Holandii pochodząca z jednej z wiosek w gminie Głogów) i groch z kapustą:
Kiedy kulinarne wspominam dom rodzinny, od razu na myśl nasuwa mi się groch z kapustą. Odkąd pamiętam, zawsze gościł u nasi i od zawsze wszyscy przekomarzaliśmy się z mamą, że nie musi tego przygotowywać, bo nikt za tym daniem nie przepadał. Mama co roku jednak to przygotowywała i co roku pilnowała, żeby każdy z domowników zjadł chociaż łyżkę grochu z kapustą podczas wigilijnej kolacji. Ja jako mężatka, przygotowując wieczerzę wigilijną pomijam to danie, bo nadal faktycznie za nim nie przepadam. No i urok już nie ten sam, co w rodzinnym domu. W moim obecnym domu, na wigilijnym stole nigdy zabraknąć nie może za to smażonego karpia, kompotu z suszonych owoców, ryby po grecku i uszek z barszczem, zawsze robionym na domowym zakwasie i gotowanym z buraków.
• Łukasz (mieszkaniec miasta Jelcz-Laskowice) i karp smażony oraz w galarecie:
Moje wspomnienia kulinarne ze świąt to oczywiście 12 potraw takich, jak: np. karp (smażony i w galarecie), barszcz z uszkami, zimowa zupa grzybowa, pierogi z kapustą i grzybami, pierogi ruskie z zasmażaną cebulką, kompot z suszu, kisiel z porzeczek no i oczywiście opłatek. Wigilia zaczynała się, jak pokazywała się pierwsza gwiazdka. To był bardzo ważny symbol w naszym domu.
• Magdalena (mieszkanka jednej z wiosek w gminie Radwanice) i pierogi bezglutenowe:
Ze świąt zawsze najbardziej pamiętam pierogi z kapustą robione przez babcię. Mam nawet takie zdjęcie, jak miałam z 10 lat i siedzę tuż obok wielkiej michy pierogów a moja mina mówi jedno: moje, moje, moje! Od 18 lat nie jem ani mięsa ani ryb, więc pierogi i krokiety to moje numery 1 i 2. Uwielbiałam też rybę pieczoną pod kołderką ze śmietany i cebuli. Gdy zostałam wegetarianką w wieku 14 lat, moja babcia znalazła sposób, i od tej pory zawsze oprócz porcji ryby, zawsze pieczemy też kilka porcji samej śmietany z cebulą specjalnie dla mnie. Moje dzieci są na diecie bez glutenu i to zmusiło mnie i moją mamę do tego, by po raz pierwszy w życiu zrobić pierogi bezglutenowe (z farszem z samej kapusty), bo czego nie robi się dla dzieci. Teraz, jak są potrzebne bezglutenowe, których nigdzie nie kupimy, to musimy robić same. A do tego będą też krokiety bezglutenowe oraz wegański snikers z kaszy jaglanej, orzechów i daktyli, więc te święta będą pełne wyzwań.

2013-12-23-Swieta-Bozego-Narodzenia@Glogow-4793407
• Celina (mieszkanka Oxfordu w Wielkiej Brytanii pochodząca z Dolnego Śląska) i kutia:
Z wigilijnych dań musiała być na pewno kutia. Rodzina i czas spędzony razem to też zawsze była podstawa. Jednak tym razem, drugie święta spędzone Anglii gaszą mojego ducha świąt. Tęsknie obrzydliwie i aż fizycznie boleśnie. Mimo, że jestem tutaj szczęśliwa, teraz do łez doprowadza mnie każda piosenka czy kolęda. Nie ma to jak święta w Polsce.
• Tadeusz (mieszkaniec Głogowa) i czerwony barszcz:
Ja mam takie podejście do tego, że im mniej, tym lepiej. Tradycja 12 potraw to dla mnie za dużo. Zawsze się zastawiało stół potrawami, które w rzeczywistości stały jeszcze na przysłowiowym stole przez kolejne 3 dni. Jednak co do smaków, to barszcz u mnie w domu zawsze był tą ulubioną zabawą na święta, bo był czerwony i można go było rozlać na obrus. A do tego obowiązkowo uszka a nie żadne krokiety.
• Magda (mieszkanka jednej z wiosek w gminie Zamość pochodząca z Dolnego Śląska) i zupa grzybowa:
U nas musiała być zupa grzybowa z makaronem. Bez niej to nie były święta. Ach ten smak! W moim rodzinnym domu barszczu nie było. Najbardziej uwielbianym daniem były pierogi z kapustą i grzybami a na to tzw. bułeczka. Tu na wschodzie kraju są np. gołąbki z kaszą gryczaną polewane olejem i masę sałatek śledziowych. Tutaj ciast nie jedzą w wigilię a na zachodzie się jadło. My graliśmy na gitarze i na pianinie oraz śpiewaliśmy kolędy. Tu tak nie jest. No i początek wigilii był z pierwszą gwiazdką a tu często wszystko zaczyna się dopiero aż o godzinie 19.
• Mirosław (mieszkaniec Legnicy) i śledzie z beczki:
Mama zawsze robiła pierogi z kapustą i grzybami z dodatkiem gotowanych ziemniaków w farszu. Mi zawsze smakowały. Ona pochodzi z okolic Nowego Sącza, więc może to tradycja pochodząca z tamtych stron. Były też makiełki robione z bułki albo chałki zalewane gorącym mlekiem połączonym z makiem, rodzynkami i orzechami. Pamiętam do tego śledzie z beczki, które były tak twarde i słone, że trzeba je było kilka dni moczyć, żeby dało się je zjeść a cebula tam wkrojona była bardzo grubo, nie tak jak dzisiaj drobniutko.
Tak wielkie zróżnicowanie sprawia, że Dolny Śląsk jest jednym z ciekawszych regionów w Polsce, nie tylko pod względem kulinarnym. Tu powstają mosty tolerancji a ludzie nie zamykają się na drugiego człowieka. W tym wyjątkowym czasie redakcja życzy wszystkim, nie tylko dolnośląskim rodzinom: zdrowych, wesołych oraz oczywiście smacznych świąt Bożego Narodzenia!