O ile wyjazdowy remis w Rybinie sprzed tygodnia mógł satysfakcjonować sympatyków Chrobrego Głogów, tak ten piątkowy (05.10) niestety należy traktować jak kolejną porażkę na własnym stadionie. Wczorajszy wieczór przy Wita Stwosza opiewał w dwie zupełnie odmienne połowy spotkania. W pierwszej części, poza dwiema strzelonymi bramkami nie wydarzyło się nic, w drugiej odwrotnie – działo się wiele, a bramek padło tyle samo. Chrobry Głogów po, trzeba przyznać, szarpanej grze tylko zremisował z przedostatnim zespołem ligi MKS Oława 2-2.
Chrobry Głogów – MKS Oława 2-2 (1-1)
1:0 Machaj 3
1:1 Gancarczyk W. 27
2:1 Kowalczuk 56
2:2 Odrzywolski 84 (sam.)
– W pierwszej połowie sytuacji nie było za wiele. Mimo wszystko, po szybko strzelonej bramce, która powinna ustawić mecz niepotrzebnie się cofnęliśmy. Przez pierwsze 45 minut graliśmy naprawdę źle. Drugą połowę znów otwieramy bramką, do tego dokładamy 4 sytuacje stuprocentowe, z których nie wykorzystujemy żadnej. Nie zgodzę się z trenerem gości, że remis był zasłużonym wynikiem – komentował grę swoich podopiecznych trener Ireneusz Mamrot.
Początek spotkania nie zapowiadał końcowego wyniku. Już w 3. minucie bramkarza gości pokonał Bartosz Machaj, który w sobie wiadomy sposób wykorzystał prostopadłe podanie Mateusza Hałambca. Wydawało się, że spotkanie będzie łatwiejsze niż się wcześniej wydawało. Niestety, od momentu strzelonej bramki Chrobry mocno się cofnął, a każda próba rozegrania akcji kończyła się niecelnym podaniem. Goście z minuty na minutę obejmowali przewagę w środku pola, czego efektem był rzut wolny w 27 minucie, zamieniony przez Gancarczyka na bramkę wyrównującą. W tym momencie obie drużyny mogłyby zejść na przerwę, ponieważ do końca pierwszej części nie wydarzyło się nic.
Mocne słowa wypowiedziane w szatni gospodarzy mocno zmobilizowały zespół przede wszystkim do aktywniejszej gry. Dobre zmiany w przerwie mocno ożywiły spotkanie. Krzysztof Kaliciak, który pojawił się na boisku za Kaczmarka, potrafił utrzymać z przodu większość piłek, dzięki czemu koledzy mogli się włączać w ofensywę. Swoją szansę wykorzystał również Tomasz Kowalczuk, który pojawił się na boisku za Bartosza Machaja. Swoją obecność na boisku podkreślił strzeloną w 56. minucie bramką z rzutu wolnego. Od tego momentu na boisku dominowali gospodarze, raz po raz zagrażając bramce przyjezdnych. Niestety, z kilku dogodnych sytuacji pod bramką rywala głogowianie nie wykorzystali żadnej. Jak to w piłce często bywa, nieskuteczność często się mści, nie inaczej było i tym razem. W 84. minucie rzut wolny dla gości na bramkę samobójczą zamienił Paweł Odrzywolski, który ustalił wynik spotkania na 2-2. Przy odrobinie szczęścia goście wywieźliby z Głogowa komplet punktów, ale nie udało im się wykorzystać akcji trzech na jednego w samej końcówce spotkania.
Remis z MKS Oława na pewno nie był szczytem marzeń podopiecznych Ireneusza Mamrota. Nie zdobywamy wielu punktów u siebie od wielu spotkań. Wszystko bylibyśmy w stanie wybaczyć, jednak nie możemy nie zauważyć, że w tabeli II Ligi robi się coraz większy ścisk, a o wiele bliżej nam do strefy spadkowej niż do zapowiadanej przed sezonem walki o najwyższe miejsca. Przed nami mecze z wyżej notowanymi rywalami. Jeśli nie udaje się pokonać zespołów z dołu tabeli, może uda się zwyciężyć czołówkę. Jedno jest pewne – już nie możemy, a musimy zdobywać punkty.