Korytarz ratunkowy jako forma pomocy poszkodowanym

0
1171
Autor: LosHawlos Wikimedia Commons Emergency Corridor

Czy stojąc w korku można zrobić coś pożytecznego? Czy można komuś pomóc? Przed nami długi majowy weekend. Warto przypomnieć o tzw. korytarzu ratunkowym.

Korki to na polskich drogach prawdziwe utrapienie. Święta Bożego Narodzenia, Wielkanoc, długi majowy weekend (u nas za niewiele ponad tydzień), powroty z wakacji, czy tzw. „zaduszki” – każdy z tych okresów związany jest ze wzmożonym ruchem na drogach i korkami. Jednak nie tylko święta potrafią spowolnić przejazd. Groźny wypadek, czy remonty drogowe to również czynniki korkotwócze. Media co chwilę donoszą, że to tu, to tam pojawił się nowy zator drogowy.

Głogowianie i mieszkańcy regionu doskonale znają te obrazki. Zeszłoroczna budowa objazdu przy zjeździe w stronę polkowickiego szybu SW-1 kopalni Polkowice-Sieroszowice dała się we znaki chyba wszystkim. Korki tworzą się nawet w zwykłe letnie weekendy, kiedy z nieba leje się żar, a ludzie wracają ze Sławy. Kierowcy się frustrują, rodziny niecierpliwie oczekują powrotu bliskich, dzieci znudzone wpatrują się w szybę. Korek trwa i trwa.

I nagle gdzieś z tyłu rozlega się sygnał karetki pogotowia. Albo wozu strażackiego. Lub policji. Prawdopodobnie coś się stało, jakiś wypadek, może pożar. Służby ratunkowe powinny dotrzeć na miejsce jak najszybciej. I tutaj pojawia się opcja stworzenia przez „zakorkowanych” kierowców tzw. korytarza ratunkowego.

Idea jest bardzo prosta i może przynieść dużo dobrego. Pojazdy stojące na pierwszym od lewej pasie ruchu zjeżdżają do lewej krawędzi (jeżeli to możliwe na pas zieleni), a samochody stojące na wszystkich innych pasach ruchu zjeżdżają w kierunku prawej krawędzi i pasa awaryjnego. W ten sposób powstaje korytarz ratunkowy (emergency corridor), czyli pas wolnej przestrzeni, który może ułatwić służbom dotarcie do ofiar zdarzenia.

Oczywiście nie jest łatwo manewrować autem i sprowadzać je na pobocze, kiedy już stoimy w korku. Dlatego warto zrobić to wcześniej – zanim utkniemy – i dać przykład innym. Chodzi o pewnego rodzaju etykietę drogową. W niektórych krajach Unii Europejskiej (Austria, Niemcy, Czechy, Słowenia) oraz w Szwajcarii tworzenie korytarza ratunkowego wymuszają przepisy. Za ich nieprzestrzeganie grożą surowe kary. Przykładowo, jeśli kierowca widząc z daleka korek nie zjedzie na bok, jeśli utrudni służbom przejazd korytarzem ratunkowym, albo sam takim korytarzem pojedzie, grozi mu kara nawet do 3,5 tys euro (prawie 15 tys zł!).

Polacy oczywiście coraz częściej stosują to rozwiązanie. Świadomość polskich kierowców się zwiększa. Apele służb drogowych i policji też robią swoje. Być może z czasem i u nas stosowanie korytarza ratunkowego będzie obowiązkiem. Obowiązkiem szlachetnym.
Życie ludzkie jest bezcenne i nawet te kilka minut zyskanych przez służby ratunkowe może być na wagę złota. Przed nami majówka. Kierowco, pamiętaj o korytarzu ratunkowym.