W tym roku świętujemy okrągłą rocznicę jednego z największych sukcesów Polski w historii. 15 lat temu zostaliśmy obywatelami zjednoczonej Europy – elitarnego klubu najbardziej dostatnich, bezpiecznych i demokratycznych państw na świecie. Członkostwo w Unii Europejskiej odbiło się na życiu każdego z nas. W polskich urzędach zawisły unijne flagi, w ministerstwach, samorządach i przedsiębiorstwach pojawiły się fundusze z unijnego budżetu. Wreszcie w naszych paszportach poza napisem „Rzeczpospolita Polska” jest też „Unia Europejska”. Z tym paszportem możemy podróżować, uczyć się i pracować w dowolnym kraju Unii. Jako społeczeństwo w zdecydowanej większości doceniamy Unię i korzyści, jakie przyniosła ona nam i naszemu krajowi.
Lepsze dla nas w Unii trwanie,
idźże więc na głosowanie!
Istnieje jednak pewien przywilej związany z członkostwem w UE, o którym często zapominamy. Jako obywatele Unii uzyskaliśmy możliwość wyboru swoich przedstawicieli do Parlamentu Europejskiego. To unikalna instytucja, w której uchwalane jest prawo nie dla jednego kraju, ale dla 28 państw członkowskich. Parlament Europejski współdecyduje o najważniejszych kwestiach w Unii, takich jak wysokość funduszy przeznaczonych na wspólną politykę rolną oraz dofinansowania, które kraje członkowskie otrzymują od Unii na naukę, infrastrukturę czy programy obywatelskie. To w PE uchwalane są regulacje dotyczące zasad funkcjonowania wspólnego rynku, standardów środowiskowych, jakości jedzenia, powietrza, wreszcie prawa konsumenckie.
W tym roku będziemy wybierać naszych przedstawicieli do parlamentu zjednoczonej Europy już po raz czwarty. W poprzednich wyborach na uczestnictwo w tym głosowaniu zdecydował się mniej niż co czwarty dorosły obywatel naszego kraju. To mało. W spokojnych czasach taką frekwencję można było w ostateczności uznać za wystarczającą. Dzisiaj nie żyjemy jednak w spokojnych czasach. Na europosłach, których wybierzemy za kilka tygodni, spoczywać będzie szczególna odpowiedzialność. Wiele wskazuje na to, że będą musieli oni przeprowadzić Wspólnotę przez konflikty i kryzysy, o których do tej pory nawet nam się nie śniło.
Lepiej wspólną drogą kroczyć,
niż z historią znów się droczyć
Unia jak nigdy dotąd narażona jest na presję ekonomiczną rosnących w siłę Chin, a także na zagrożenia bezpieczeństwa ze strony Rosji. Nawet polityka sojuszniczych Stanów Zjednoczonych staje się coraz bardziej problematyczna. W Waszyngtonie dominuje bowiem podejście nastawione na ochronę przede wszystkim amerykańskich interesów, bez zważania na konsekwencje, jakie niesie to dla Europy. Żeby stawić czoła tym wyzwaniom, Unia musi działać spójnie i zdecydowanie. Tylko razem możemy uchronić się przed zależnością gospodarczą od wielkich imperiów i korporacji, a także przed skutkami agresywnej polityki graczy takich jak Rosja.
Problem w tym, że jedność jest dzisiaj w Unii towarem deficytowym. Podziały w UE i krajach członkowskich są tak głębokie, jak nigdy dotąd. Najdobitniejszym przejawem tego jest Brexit. Jednocześnie perturbacje związane z wychodzeniem Wielkiej Brytanii z UE dają przedsmak tego, do czego mogą doprowadzić dalsze konflikty, jeśli nie zostaną rozwiązane. Skład Parlamentu Europejskiego będzie miał tutaj ogromne znaczenie. PE może stać się miejscem eskalacji destrukcyjnych sporów. Miejscem partykularnych wojenek, w których każdy będzie próbował wyszarpać dla siebie jak najwięcej. Może jednak także okazać się platformą mądrego namysłu, źródłem innowacyjnych, dobrych rozwiązań, które pozwolą Unii i nam wszystkim przejść obronną ręką przez obecny kryzys.
Lepszy dobry negocjator
niźli pieniacz i amator
To, jaką rolę w najbliższych latach odegra największy i najważniejszy parlament w Europie, będzie zależeć od wyboru dokonanego przez obywateli UE, w tym Polki i Polaków. Dlatego tak ważne jest, aby w tej kadencji do PE trafili z naszego kraju najlepsi możliwi przedstawiciele. Aby byli to ludzie doświadczeni, którzy będą w stanie sprawnie poruszać się w skomplikowanej rzeczywistości wielonarodowej polityki europejskiej. By równocześnie byli to ludzie z misją, którym zależy nie tylko na splendorze i pieniądzach, ale przede wszystkim na przyszłości projektu integracyjnego. Którzy chcą zasiąść w Parlamencie Europejskim po to, aby działać na rzecz zjednoczonej Europy, a nie po to, by niszczyć ją od środka. Po 15 latach członkostwa jesteśmy już naprawdę dojrzałymi i doświadczonymi członkami UE. Stać nas na to, aby w tym trudnym dla Europy momencie zagłosować i wybrać najlepiej.