DNI GŁOGOWA 2011

0
1173

fot. Szymon Gburek

PIĄTEK 03.06 2011 (a. Łukasz Zygiel)

19:50 ESJAL czyli pop-rock dla każdego

Zespół, na co dzień pracuje nad swym repertuarem i umiejętnościami muzycznymi w Klubie Działań Twórczych OM Studio, działającym przy Stowarzyszeniu Szansa. Ciekawe zjawisko, gdyż historia tego składu ma korzenie w czasach głogowskiej sceny progresywnej, sprzed co najmniej dwóch dekad. W tym momencie tworzą go trzej młodzi muzycy wspierani na perkusji przez doskonale znanego Krzysztofa ‘Horacego’ Horkę (Ro-Ślina, Fucktory). Esjal to klasyczny skład rockowy. Lider zespołu – (Jacek Krzyszkowski) gra na gitarze solowej i śpiewa, wspiera go gitarzysta prowadzący (Mateusz Kaczmarczyk) wraz z sekcją rytmiczną w postaci perkusji (wspomniany Horacy) i gitary basowej.

Z jednej strony może być to dużą wartością, gdyż mogłoby się zdawać, że ogół społeczeństwa gustuje w niewyszukanych formach dźwiękowych. Cały repertuar śpiewany w języku polskim, a teksty stawiające na dość chwytliwe tematy romansów, czy młodzieńczych rozterek. Wokal sam w sobie poprawny, jednak treści i styl przekazu pozwalają klasyfikować ten występ raczej, jako popową wersję gitarowego grania. Dla wielu to poprawnie przyjemna forma muzyki, ale dla fanów muzyki ‘szarpanej’ pozostanie nieprzystępny format zespołu gitarowego. Dlatego też gdzieniegdzie w niegęstym jeszcze tłumie słychać było uwagi, które w niewybredny sposób porównywały nasz młody zespół do wyprodukowanych gwiazdek estrady: “Łee – to taki plastik jak ten Feel” czy “Myślałem, że to rock progresywny, a to rocko-polo jakieś”.

Oczywiście to tylko jedna strona medalu. Słychać było również dość gorący doping pod sceną. W tej zagorzałej grupie fanów odnaleźć można było głównie znajomych i członków rodzin muzyków. Pozostała część widzów pierwszy raz miała okazję spotkać się z twórczością zespołu ESJAL i słuchała z podzielną uwagą.

Samo nagłośnienie ich występu pozostawiło wiele do życzenia. Nie będę tu dedukować czy to wina niedoświadczonego jeszcze zespołu czy obsługi, która przecież tak dobrze sobie poradziła z innymi występami. Faktem jest, że selektywności nie było można doświadczyć – chyba, że w krótkim momencie, gdy Jacek próbował rozruszać publiczność.

fot. Szymon Gburek

20:20 FATCLICKS – niezawodna energia

Nazwa jest sama w sobie marką. Niemniej jednak taka właśnie pozycja w środowisku muzycznym zobowiązuje. Ten występ spokojnie można zaliczyć do porządnych, mimo że w składzie zabrakło jednego gitarzysty – Dominika. Mateusz i jego Telecaster doskonale jednak wypełnili przestrzeń, która się pojawiła. Riff w numerze zagranym na bis naprawdę miał moc!

Na uwagę zasługiwał też perkusista Adam Nastawski – poznaniak, zastąpił grającego w oryginalnym głogowskim składzie Tomka. Energia pałkera odgrywa w muzyce Fatlciksów znaczącą rolę. Charakterystyczny wokal Michała, utrzymany jak zawsze na wysokim poziomie, robił na zgromadzonej publiczności duże wrażenie. Tu wykazał się z nutką miękkiego polotu – czyżby rodzicielstwo dodało swoje rysy? Jeśli tak – to bardzo korzystne, bo dane nam było zaobserwować i posłuchać pełniejszej, dojrzalszej odsłony tego wokalisty.

Fatlcikcs mają wiernych fanów, ale nawet młodzi adepci muzyki gitarowej wiedzą, że występy tego zespołu to zawsze dawka gitarowego prądu. Z każdym swym występem bezpretensjonalnie udowadniają, że ich muzyka się rozwija. Bez spoglądania w przeszłość robią swoje. I robią to bardzo dobrze.

Fatclicks MySpace: http://www.myspace.com/fatclicks

fot. Szymon Gburek

21:00 ERBEKA SQUAD i DJ SE2

Ten występ miał być takim małym wydarzeniem – oto rodzimy hiphopowy skład wystąpi w końcu z DJem, a nie z napchanym kradzionymi nutami CD-Rem w roli podkładu. Szkolący swe skillsy w OM Studio Erbeka Squad przeszedł dość ciekawą drogę. W ostatnim okresie szczególnie dzięki znacznemu wsparciu ze strony samorodnego freestyle’owca – MishaeK’a. Freestyle otworzył chłopakom bramy nowych możliwości i sprawił, że zostali zauważeni – dzięki temu mogliśmy ich oglądać na scenie.

Zaprezentowali dość ułożony program, który miał nawet nutkę melancholii. Wielu fanów hip-hopu liczyło chyba jednak na mocniejsze uderzenie. Mimo dobrego opanowania swego materiału, nie udało się jednak opanować publiki, – co w przypadku MC (Master of Ceremony – Mistrza Ceremonii) należy do podstawowych zadań. Energia pojawiła się w zaledwie dwóch momentach, gdy raperzy próbowali zaprosić do współpracy publiczność. Zabrakło dobrego freestyle’u, mimo, że na tyłach sceny gotowy do krótkiego wejścia czekał MishaeK z Mysta Trzańcem. Za dużo niewypełnionych przestrzeni powodowało nieustanne wahania napięcia, zamiast je kształtować.

Sam występ był dość ciekawy ze względu na udział DJ Se2 – obecnie najmocniejszy DJ w mieście. Choć zagrał dość niesztampowo, to jednak nie zrobiło to wielkiej różnicy. Prawdopodobnie ze względu na realizację nagłośnienia. Same beaty traciły swą moc ze względu na potraktowanie tegoż występu “po macoszemu” przez ekipę nagłaśniającą. Aby usłyszeć, choć odrobinę scratchu trzeba było się dość mocno skupić na grze DJa, by w takich momentach coś wyłapać. Szkoda, bo ten poziom gry naprawdę wart był lepszej oprawy.

Wydaje się, więc, że Buba i TNJT są na dobrej drodze – solidnie ograne teksty, współpraca znakomitego DJa, i całkiem sprawny występ na dużej scenie. Jednak mają jeszcze dużo do zrobienia. Miejmy nadzieję, że nie zgubią szlaku w tej żmudnej drodze do scenicznego absolutu i w kolejnych odsłonach będą bardziej świadomi swej scenicznej wartości.

Erbeka Squad MySpace: http://www.myspace.com/erbekasquad

fot. Szymon Gburek

22:00 GOSPEL CHOIR

Gospel Choir zaprezentował się na scenie z Anną Grygiel w osobie nowej prowadzącej. Zastąpiła ona Monikę Sagan, która przewodziła grupie przez kilka znaczących lat. Występ odświeżonego chóru był na całkiem dobrym poziomie. Szczególnie mocne były solowe fragmenty Mieczysławy. Świetnym pomysłem było także wykorzystanie wsparcia chóru z Radwanic.

Zespół muzyków, który zapewnił oprawę dźwiękową stanął na wysokości zadania, mimo kilku wahnięć, – ale to takie właśnie momenty dodają smaczku występom na żywo. Publika reagowała bardzo żywiołowo. W kuluarach rozmawiało się o przemianie, która nastąpiła w postaci zmiany osoby prowadzącej zespół. Biorący w tych pogaduszkach członkowie chóru raczej chwalili sobie taką zmianę. Kilkoro z nich uzależniało nawet od tego swój byt w chórze.

Czy jednak można było zauważyć tę zmianę na scenie? Z całą pewnością – pojawił się większy luz, więcej uśmiechniętych twarzy czy bardziej naturalny styl bycia. Muzycznie coś jednak umknęło – zniknął połysk wypieszczonego profesjonalizmu. Choć większość z otoczenia samego zespołu zgodnie twierdzi, że to wyszło na dobre, to mam mieszane uczucia w tej sprawie. Chór w wydaniu pani Moniki Sagan robił jednak wrażenie znakomicie naoliwionej maszyny, który wznosiła się na duchowe wyżyny wykonawstwa. Nie potrafię powiedzieć o atmosferze panującej w zespole w jego poprzednim wcieleniu, jednak oglądając występy byłem naprawdę dumny, że w Głogowie potrafimy wspiąć się na tak wysoki poziom twórczości scenicznej. Jeśli odbywało się to kosztem relacji w zespole? Cóż – historia wszelkich wielkich dokonań pokazuje, że mocna osobowość lidera sprawia taką właśnie różnicę. Wierzę, że nowa odsłona śpiewaków gospel zabierze nas w ten błogi stan uniesienia. Czego z całego serca życzę i zespołowi i nam – słuchaczom.

fot. Szymon Gburek

SOBOTA 04.06 2011 (a. Piotr Gajek)

Sobotni dzień mijał w przyjemnej atmosferze imprez towarzyszących, które miały miejsce w fosie. Mieszkańcy miasta nadal tłumnie oblegali scenę, na której z pewnością nie zabrakło atrakcji. Ponownie każdy z nas mógł wejść do tuneli by przy nikłym świetle latarek poczuć się niczym żołnierze z dawnych lat. Odwiedzaliśmy również wystawę militariów od broni po defensywne akcesoria minionych czasów. Niemała liczba mieszkańców udała się na spacer ze swoimi pociechami, dla których atrakcji nie zabrakło. Dzieciaki, popijając soczek i zajadając watę cukrową, miały możliwość wyszaleć się na dmuchanych zamkach, poskakać na trampolinie czy pooglądać występy kolejnych artystów, ukazujących się na scenie.

Targowisko miejskie było już zupełnie innym miejscem do zabawy. Nie zabrakło gwiazd. To pewne. Jednak małe zrównoważenie całości imprezy, pod kątem dostępności dla każdego mieszkańca było momentami bardzo rażące. Nie można odmówić dobrych pomysłów, mających na celu zapewnienie większego bezpieczeństwa bawiącym się ludziom. Odgrodzenie ogródków z piwem od placu przed sceną było wyśmienitym krokiem. Jednak zdarzały się problemy i udało się zaobserwować kilka osób, które ucierpiały w przepychankach pod sceną. Na szczęście pozytywnych wibracji nie zabrakło. Ludzie dali ponieść się muzyce, pomimo kiepskiego systemu nagłaśniającego i długich czasów oczekiwań na wejście zespołów. Vavamuffin przez czterdzieści pięć minut stroili instrumenty i siebie. Publiczność od wszystkich wykonawców dostała, tak naprawdę, jedynie odgrzane hity.  Rekompensatę przyniosły otrzymane autografy. Fantastyczną niespodzianką okazało się przybycie zawodników Chrobry Głogów. Po wygranym meczu, gwarantującym awans do II ligi, sportowcy pojawili się na scenie w otoczeniu głośnych wiwatów publiczności. Nie zabrakło łez szczęścia, nawet w oczach zatwardziałych kibiców.

Ciężko jednoznacznie ocenić ten dzień pozytywnie lub negatywnie. Zabrakło z pewnością jakiegoś wyjątkowego czynnika, który wybiłby całość eventu na targowisku ponad przeciętność. Chwała i konia z rzędem temu, kto z ręką na sercu powie, że oddalał się z imprezy z rozpalonym sercem. Było przyjemnie, rozrywkowo i muzycznie poprawnie.