Wyprawa po szkolną wyprawkę…

0
916

Końcówka sierpnia to czas, kiedy dzieci odliczają ostatnie dni wakacji, a ich rodzice liczą kolejne pieniądze znikające z konta przeznaczone na szkolną wyprawkę. Wybór w sklepach jest ogromny, podobnie jak dziecięce potrzeby i wymagania. Już samo przechodzenie między tymi regałami może przyprawić o zawrót głowy. A jak głogowianie radzą sobie z tym zadaniem?  W poniedziałkowe przedpołudnie wyruszyliśmy to sprawdzić…

W prawdzie największe tłumy robiące zakupy do szkoły już minęły, ale w marketach nadal można spotkać rodziców wybierających zeszyty, farbki czy kredki.

Zakupienie wszystkich niezbędnych rzeczy jest zadaniem niezwykle czasochłonnym, jak się okazuje podchodzimy do niego w różny sposób.

Pani Justyna, którą spotkaliśmy przy półce z piórnikami robi zakupy wyposażona w listę.

Córka chodzi do trzeciej klasy szkoły podstawowej, młodszy synek rozpoczyna swoją szkolną edukację dopiero w tym roku. Najpierw wszystko, co potrzebują dzieciaki spisujemy w domu, a potem po prostu się tego trzymamy. Z doświadczenia wiem, że jak nie ma listy to wracamy później do sklepu, bo o czymś zapomnieliśmy, a co gorsza nie mając listy dzieci pakują do koszyka dużo zbędnych rzeczy. Takie rozwiązanie jest zatem korzystniejsze dla mojego portfela. Ale warto sprawdzać ceny na czytniku, bo niekiedy mogą nas one zadziwić. Przed chwilą sprawdzaliśmy cenę tych kredek- ponad 50 zł za małe kredki z jeszcze mniejszym logo star wars, to przesada.

Właśnie, jeśli chodzi o ceny to tutaj ten duży wybór ma swoje zalety- plecaki, piórniki i inne przybory możemy kupić w różnych przedziałach cenowych. Oczywiście, tradycyjnie rzeczy z ulubionymi bohaterami z bajek są droższe niż takie nie na licencji.

Pani Monika z kolei, jak sama deklaruje ma wszystko w głowie.

Wiem, czego potrzebujemy więc idąc między półkami widzę co chcę. Człowiek jak z wszystkim, po latach nabiera wprawy. Pamiętam zakupy do pierwszej klasy- koszmar, nie wiedziałam,że tego jest aż tyle. Myślałam, że zajmie nam to góra pół godziny a spędziliśmy w sklepie chyba z 3. Teraz idzie znacznie sprawniej. Dzieci są większe, więc się rozdzielamy. Oni wybierają sobie zeszyty, a ja szukam w tym czasie innych rzeczy.Godzina z hakiem i po sprawie. 

Szkolne zakupy robią rodzice z dziećmi, które współdecydują i same wybierają to, co znajdzie się w ich plecaku.

—  Wiem, że sama zapewne zrobiłabym to szybciej, ale taka opcja nawet nie wchodzi u nas w grę. Córka ma już swój gust, swoje upodobania, ulubione kolory, więc wie najlepiej. Ja bym chyba spędziła tutaj pół dnia. A tak mamy patent- ja mówię zeszyt w linię- ona wybiera, potem farby, pędzle itd. Mimo wszystko, to trochę zajmuje, dlatego zostawiamy to zawsze niejako na ostatni gwizdek. Ciężko, żeby zabrakło w dzisiejszych czasach towarów w sklepie, choć mam znajomych, którzy zakupy do szkoły robią już w połowie lipca — opowiada Pani Basia.

Rzeczywiście ten duży wybór nie przytłacza dzieci- większość z nich szybko podejmuje decyzje i właściwie już wchodząc do sklepu, wiedzą czego szukają.

Piórnik Elzy, zeszyty z kucykami Pony i takie kolorowe, trochę świecące, farbki normalne, a długopisy i kredki wybiera mama — powiedziała nam zaradna drugoklasistka.

Miło patrzeć, że dzieciom pomagają nie tylko Panie, ale w tych szkolnych zakupach aktywnie uczestniczą też tatusiowie.

—  Żona pracuje od 10 do 18 więc zawsze ten obowiązek spada na mnie. W weekendy w sklepach większy tłok, więc biorę dzieciaki w tygodniu, do południa jest spokojnie i cicho. Tak jak dziś poniedziałek, godzina 12 a tu tylko kilka osób w sklepie- wtedy to wszystko idzie znacznie szybciej — mówi głogowianin.

I tu nasuwa się kolejna myśl, bo chyba ważniejsze niż przedmioty w koszyku jest ten czas spędzony razem. Przecież nie ważne co robimy, więzi i głębokie relacje budujemy każdego dnia, nawet podczas najbardziej przyziemnych czynności…

Za tydzień, gdy nasze dzieci zasiądą w szkolnych ławkach i ze swoich plecaków wyciągną zeszyty, przypomną sobie z kim je kupowały, jaki był to czas… Upewnijmy się więc, że będą to same miłe wspomnienia i uszanujmy decyzje naszych dzieci – nawet jeśli wszystko od a do z ma być różowe,z kucykami Pony…