Debata o przyszłości samorządu na III Kongresie Samorządowym we Wrocławiu

0
1257

Kongres Samorządowy staje się trwałym elementem życia publicznego Wrocławia. Tegoroczna debata o reformie samorządowej wywołała liczne dyskusje i ostre komentarze.

Reforma samorządowa zapowiadana przez rząd Prawa i Sprawiedliwości wywołała dynamiczną dyskusję na III Kongresie Samorządowym we Wrocławiu. Spotkanie odbyło się w środę 11 kwietnia, we Wrocławskim Centrum Kongresowym.
Hasło otwierające panel dotyczący samorządu brzmiało: „Samorząd. Reforma czy likwidacja?”. Prowadzącym rozmowę był dziennikarz i prezenter telewizyjny, Piotr Kraśko. W samym panelu wzięli natomiast udział Marszałek Województwa Dolnośląskiego Cezary Przybylski, poseł na Sejm RP Michał Jaros, prezydent Nowej Soli Wadim Tyszkiewicz, burmistrz Milicza Piotr Lech, oraz były prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień.

Paneliści w rozmowie o samorządzie wydali właściwie jednogłośną opinię na temat pomysłów rządu. Opinia ta była zdecydowanie negatywna.

Dwukadencyność i brak konsultacji

Zgromadzonym na kongresie samorządowcom nie podobała się zwłaszcza planowana dwukadencyjność prezydentów miast, wójtów i burmistrzów. Oznacza to, że dane stanowisko będzie można pełnić jedynie przez dwie kadencje.

Dyskutantom nie podobał się również brak obustronnych konsultacji między nimi, a rządem. Znalazło to swoje potwierdzenie w nieobecności na kongresie ministra MSWiA, Mariusza Błaszczaka. Pomimo zaproszenia minister się nie pojawił: — Problem polega na tym, że tak ważne projekty zmian, jak reforma samorządowa konsultuje się u podstaw — twierdzi Cezary Przybylski, Marszałek Województwa Dolnośląskiego — Przecież nic nie stoi na przeszkodzie, aby strona rządowa powiedziała nam: „Słuchajcie, pracujemy nad reformą samorządową, mamy takie i takie pomysły. Co o tym sądzicie?”. Jednak tego nie ma. Nie konsultuje się z nami planowanych zmian.

Według marszałka samorządowcy są bardzo zaniepokojeni, ponieważ nie wiedzą co się stanie. Marszałek uważa też, że to mieszkańcy, a nie zapis o dwukadencyjności powinien decydować kto zostanie wybrany na wójta, burmistrza czy prezydenta miasta: — Jeśli gospodarz jakiejś miejscowości spisuje się dobrze i ma poparcie społeczne, to dlaczego nie miałby rządzić 3 czy nawet 4 kadencje? — kontynuuje marszałek Przybylski — Jeśli zaś dany gospodarz nie odpowiada społeczeństwu, to w czasie najbliższych wyborów mieszkańcy dadzą temu swój wyraz. Jeżeli ktoś jest zadowolony z rządów swojego przedstawiciela, to go wybierze. Jeśli nie, to go nie wybierze. Rząd nie powinien ich w tym wyręczać.

Upartyjnienie i centralizacja samorządów

Prócz dwukadencyjności i braku konsultacji społecznych samorządowcy obawiają się upartyjnienia samorządów. Między innymi tego, że do samorządów mogliby być powoływani tylko członkowie partii politycznych. Wyeliminowało by to z samorządu polityków niezależnych i niezrzeszonych. To z kolei mocno zubożyłoby różnorodność polityczną: — To, co proponuje rząd, te pomysły są groźne dla samorządu — twierdzi były prezes Trybunału Konstytucyjnego, Jerzy StępieńJest to stopniowe likwidowanie samorządu w ogóle. To nie jest reforma. To jest deformacja.

Samorządowcy obawiają się również takiej reformy samorządów, że władza w całym kraju znalazła by się w rękach jednego człowieka. Mianowicie Jarosława Kaczyńskiego. Nie zgadzają się z centralizacją samorządów, z którą – jak wynika z większości opinii wygłoszonych przez panelistów – mamy obecnie w Polsce do czynienia.

O czym nie powiedziano?

Należy jednak zaznaczyć, iż zgromadzeni samorządowcy właściwie zupełnie pominęli zmiany proponowane przez rząd w zakresie jawności procesu wyborów samorządowych. Chodzi przykładowo o zmianę urn wyborczych, które miałyby być przezroczyste, czy zainstalowanie kamer. Te miałyby transmitować wybory na żywo w internecie. Pominięto również pomysł liczenia głosów (mieliby w tym uczestniczyć wszyscy członkowie komisji wyborczych), a także nowe metody produkcji kart wyborczych oraz ich zabezpieczania.