Tragicznie zakończył się wyjazd ojca z dwójką synów do Lubiatowa, gdzie wypoczywali nad Jeziorem Sławskim. Mimo natychmiastowej reakcji ojca, 14-letni, uważany za zaginionego chłopiec, nie żyje. Nic nie zapowiadało tragedii. 14-letni chłopak wraz z ojcem i bratem przebywali na plaży ośrodka wypoczynkowego Master. Przyjechali z Nowej Soli. Nastolatek cały czas chodził po plaży, kiedy nagle zniknął. Był to pierwszy dzień pobytu mężczyzn w Lubiatowie, czyli 27 lipca br. Od razu zostały podjęte odpowiednie działania. Po zgłoszeniu zaginięcia rozpoczęła się akcja poszukiwawcza, w którą włączyły się policja, straż pożarna, straż miejska oraz pracownicy WOPR. Niestety, nie przyniosły one żadnego rezultatu tego dnia, więc zostały wznowione w sobotę, 28 lipca br., jednak tym razem do akcji zaangażowano płetwonurków i psa tropiącego. Niestety cała akcja nie kończy się dobrze, gdyż w okolicach godziny 12.00 wyłowiono ciało nastolatka z wody. Prokurator, policja i lekarz byli już na miejscu. Przeprowadzenie sekcji zwłok pozwoli ustalić, co było przyczyną tego tragicznego wypadku, który zakończył się śmiercią 14-letniego chłopaka. Tragedia w Lubiatowie to nie jedyny wypadek, który wydarzył się podczas tegorocznych wakacji nad jeziorem. Na początku lipca w Lginiu utopił się 19-letni chłopak pochodzący z powiatu głogowskiego. Co nie zdało swojego testu? Czy zabrakło ratowników, czy może są inne podłoża tych tragedii? Można tylko gdybać. Jedno jest przerażające, mianowicie to, że giną młodzi ludzie, którzy mieli mnóstwo życia przed sobą.