MIEDZIAK.info.pl | Informacje & Wydarzenia Okręgu Miedziowego

Ze spacerów po Głogowie czyli babcie i dziadkowie we wspomnieniach

Podczas całego roku jest wiele świąt, które zasługują na zapamiętanie. Mamy dni mające na celu podkreślenie wagi danej grupy zawodowej, jak np. Dzień Hutnika, Strażaka, Nauczyciela czy Górnika. Są jednak i takie, które mają za zadanie przypomnieć wszystkim o relacjach z naszymi bliskimi. Wiosenno-letnie Dni Matki, Dziecka i Ojca są wyjątkowym ukłonem w stronę rodziny, jednak zimą świętują również szczególne osoby – babcie i dziadkowie.

W dzieciństwie ludzie przebywając z dziadkami często uważają to za coś oczywistego i normalnego. Codzienna obecność babci, czy spacery z dziadkiem wydają się oczywistością. Kiedy człowiek dojrzewa, starsze pokolenie schodzi na dalszy plan, ponieważ coraz ważniejsza staje się grupa rówieśnicza. W dorosłym życiu, zakładając swoje rodziny, człowiek stara się pogodzić pracę z obowiązkami domowymi i opieką nad dziećmi. W tym czasie właśnie przydaje się nieoceniona pomoc dziadków. Niestety w wtedy często też nie ma już na świecie tych, którzy poświęcali mu swój czas, przedstawiali otaczający go świat czy po prostu rozpieszczali. Ich miejsce zajmują rodzice, którzy teraz stali się dziadkami. Taka jest kolej rzeczy – pokolenia przechodzą jedno w drugie a życie toczy się dalej. Jednak szczególnie przy okazji dzisiejszego święta watro usiąść z dziećmi na kanapie, wyciągnąć album ze zdjęciami i powspominać tych, którzy wiele lat temu budowali nasz wewnętrzny świat – świat pełen długich spacerów, tajemnic przed rodzicami i lodów na zawołanie.

Z okazji Dnia Babci i Dziadka rozmawialiśmy z mieszkańcami Głogowa o tym, jak w naszym mieście spędzali czas w dzieciństwie. Ich relacje przenoszą nas w czasy, kiedy nie było jeszcze odbudowanego Starego Miasta ani galerii handlowych, jednak nie brakowało w nim miejsc, gdzie babcie i dziadkowie ze swoimi wnukami mogli odbywać długie, magiczne spacery.

Renata i głogowskie księgarnie oraz biblioteki:

Babcia uwielbiała książki. Często prowadziła mnie do księgarni, a były wtedy w Głogowie tylko dwie: na Alei Wolności naprzeciwko I LO i przy Skarbku (tam, gdzie dziś jest salon mebli kuchennych). Z nią bywałam też w bibliotekach. Babcia zaczytywała się książkami, a niektóre czytała po kilka razy. Do dzisiaj mam egzemplarze, które mi w dzieciństwie podarowała. Do tego piekła wspaniałe faworki. Całe góry faworków. A my zawsze szukaliśmy tego najdłuższego, który się nie złamał. Dzisiaj sama jestem babcią i z okazji mojego święta staram się też zawsze mieć upieczone faworki (czy jak ktoś woli chruściki). Chyba już zawsze babcie będą mi się kojarzyły właśnie z tym deserem.

Maria i Zielony Rynek:

Mam bardzo mało wyraźne wspomnienia z moją babcią. Mieszkaliśmy przez moje pierwsze 3 lata życia na ul. Jedności Robotniczej, wiec Zielony Rynek był praktycznie pod domem. Chodziłam z babcią tam co dzień. Pamiętam dwóch panów – jednego od oranżady w woreczku i drugiego, który był chyba też starszy, i który sprzedawał słonecznik w rożkach z gazet. Poza tym jak przez mgłę pamiętam, że w okolicach szkoły muzycznej i ryneczku był plac zabaw (chyba w gdzieś koło obecnej Biedronki). Były też wycieczki pociągiem z babcią do cioci do Zielonej Góry. Takim wypadom towarzyszyła radość i podekscytowanie. Nie są to jakieś szczególnie wyraźne wspomnienia. No i Głogów też był wtedy jakiś inny. Może to też i fakt, że jak się jest dzieckiem, to rzeczy wydają ci się duże i zupełnie inne, a potem z wiekiem okazuje się, że tak nie było. A może sami idealizujemy pewne rzeczy.

Paweł i Aleja Wolności:

Moi dziadkowie mieszkali w Śródmieściu. Pamiętam zimę z wielkim śniegiem. Dziadek zabrał mnie i siostrę na sanki. Ciągnął nas po tej wysepce na środku alei, gdzie są drzewa i ławeczki. Jechaliśmy od Pl. 1000-lecia aż do samego końca czyli do skrzyżowania, gdzie potem miało powstać Stare Miasto a wtedy były tylko puste tereny. Przez cały ten czas nie schodziliśmy z sanek mimo, że dziadek ciągnął nas też po ulicy, gdzie przejeżdżały samochody i nie było już śniegu. Dzisiaj myślę, że musiał się wtedy nieźle namachać, ale dał radę.

Ewa i place zabaw:

Mój Dziadek był super! Zawsze chodziłam z nim do pracy (dorabiał sobie w różnych miejscach np. u szewca czy w jakiś sklepach). Po pracy około godziny 11 już był cały dla mnie. Pamiętam parki, place zabaw i lody, o których miałam nie mówić babci, bo kiedy zjemy obiad, to babcia pogoni nas na lody – tak mawiał Dziadek. I jeszcze za wszystko płacił np. za zjedzony obiad i za czesanie. Oj, co ja mu wyprawiałam na tej mądrej głowie. A babcia też była super kochana. Kiedyś pojechałam do niej w podartych spodniach (taka była moda) a babcia jak mnie zobaczyła, to od razu portfel wyciągnęła i dała na Levisy

Julia i Stare Nowe Miasto:

Z babcią i dziadkiem kojarzą mi się wszystkie wakacje z dzieciństwa. Uwielbiałam długie spacery po Głogowie, tzw. Stare Nowe Miasto, które dopiero co zaczynało się odbudowywać no i to , że codziennie, bez wyjątków, były latem lody. Babcia robiła też przepyszne omlety. Były puszyste i z czekoladą. Sama teraz próbuje robić je mojemu synkowi  i za każdym razem myślę wtedy o mojej babci. Pamiętam też Zielony Rynek i spacery nad Odrą. Głównie była trasa od Alei Wolności i koło dworca  PKP w stronę PKS. Raz szłam z dziadkiem i wpadłam na genialny pomysł, że będę iść z zamkniętymi oczami i on mnie będzie prowadził. Naprawdę miałam zamknięte oczy, ale dziadek chciał sprawdzić, czy nie podglądam i wprowadził mnie w krzaki, a ja poharatałam sobie nogi. Oczywiście po powrocie do domu poskarżyłam się babci.

Małgorzata i okolice szpitala:

Mój Dziadek kojarzy mi się z uśmiechem. We wszystkim widział radość. Mieszkał w domku jednorodzinnym bardzo blisko szpitala. Pamiętam jego przydomowy ogród i olbrzymią, starą gruszę. Gruszki zawsze obficie rodziły – tak bardzo, że trudno było je przejeść. Były tam też wspaniałe czereśnie – tak ciemne, że aż prawie czarne oraz słodkie i duże śliwki, jakich nigdy i nigdzie więcej nie jadłam. Po prostu sama słodycz a do tego radość, bo dziadek gotów był do różnych wariactw i wygłupów, choć całe życie ciężko pracował.

Magdalena i oglądanie pociągów:

Jak byłam malutka, to babcia zabierała mnie nad Odrę i na most, pod którym przejeżdżały pociągi. Tam była kamienną ławeczka. Siedziałam na niej i czekałam, czy coś przejedzie. Co to były za emocje! Z Dziadziusiem chodziłam na Zielony Rynek i kupował mi oranżadę w woreczku. To był hit i najlepszy smak dzieciństwa.

Łukasz i osiedle Przemysłowe:

Pamiętam, że często w niedzielne popołudnia cała rodzina schodziła się do dziadków na obiad. Potem wszystkie wnuki dostawały od dziadka po pieniążku i mogły iść po lody. Jedyne miejsce, które było otwarte w okolicy o takiej porze, to był sklep monopolowy na rogu ulicy Przemysłowej i Mickiewicza. Szliśmy wtedy z całym kuzynostwem (jak to babcia mówiła: całą bandą) po lody na patyku. Niestety po takiej akcji i lodach o różnych porach roku przydarzały się choroby. Wtedy babcia się nami zajmowała i swoimi domowymi sposobami próbowała nas wyleczyć. Zapadło mi w pamięci ciepłe mleko z masłem i czosnkiem oraz okłady na szyję, które babcia robiła kładąc na watę ciepłe siemię lniane a tę watę obwijała nam wokół szyi i jeszcze ocieplała to szalikiem. Było w tym okropnie gorąco i niewygodnie, ale babcie przecież znają się na wszystkim.

Iga i wycieczka na Glinianki:

Mam bardzo dużo wspomnień z moimi babciami i dziadkami. Miałam to szczęście, że cała czwórka towarzyszyła nam przez całe dzieciństwo i często się nami zajmowała. Dziadek był typem turysty, wiec ciągle nas gdzieś zabierał. Były wyprawy za Odrę, aby wspólnie malować pejzaże czy spacery na placu, na którym teraz odbudowano koszary i znajduje się chyba Informacja Turystyczna.  Tam kiedyś jesienią skakałam po wielkich stertach zgarniętych, kolorowych liści a mój dziadek idąc za mną szurał w nich nogami z wielkim uśmiechem na twarzy. Pamiętam też, jak wymyślił kiedyś wycieczkę na Glinianki. Jednak znał tylko ogólny kierunek, ale nie konkretną trasę. Pojechaliśmy autobusem na oś. Kopernika i ruszyliśmy przed siebie. Po godzinie błąkania się po jakimś polu zdaliśmy sobie sprawę, że chyba jednak nie w tę ścieżkę weszliśmy, co było trzeba. Jednak ten spacer po polu z dziadkiem w letnie popołudnie i beztroskie rozmowy o wszystkim i niczym dzisiaj wspominam z łezką w oku. Babcia za to kojarzy mi się z cudowną zupą pomidorową, jedynymi w swoim rodzaju pierogami ruskimi oraz ze spokojem i chęciom dogodzenia wnukom. Ponieważ rodzice pracowali, ferie spędzaliśmy u dziadków. Kiedy się zbliżały, babcia zarządzała pisanie jadłospisu na całe dwa tygodnie, żeby wiedzieć, co ugotować – żeby wszystkim smakowało i każdy był zadowolony. Szkoda, że moje dzieci nie poznały tych wyjątkowych osób…

Takich głogowskich historii jest znacznie więcej. Babcie i dziadkowie w pamięci swoich wnuków pozostają na długie lata. Ich oddanie, ciepło i miłość sprawiają, że w sercach dzieci swoich dzieci będą miały wyjątkowe miejsce, gdzie spacery nie mają końca i wszędzie roznosi się zapach faworków.

Z okazji tak wyjątkowego święta, Dnia Babci i Dziadka, redakcja życzy, aby wnuki przynosiły Państwu dumę, radość oraz świadomość, że jesteście bardzo potrzebni. Rozpieszczajcie ich, ale i dajcie się rozpieszczać. Z symbolicznym kwiatkiem życzymy WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!