Kto jeździ za szybko?

0
1366

W mieście maksymalna dozwolona prędkość jaką może poruszać się samochód to 50 kilometrów na godzinę. Jednak nie wszyscy kierowcy stosują się do tych zasad. A nadmierna prędkość bardzo często powoduje wypadki na naszych drogach. Dzisiaj (5 października) głogowscy policjanci będą sprawdzać jak kierowcy stosują się do tych zasad.

Zbyt późny wyjazd z domu, korki na drogach, pośpiech – to najczęściej skłania kierowców do nieco szybszej jazdy i przekroczenia dozwolonej prędkości. W mieście zaś można poruszać się maksymalnie z prędkością 50 kilometrów na godzinę. Nieprzestrzeganie tych zasad może powodować wypadki i kolizje na drogach, bo kiedy poruszamy się z nadmierną prędkością, mniej mamy czasu na reakcję. A wystarczy przecież, że na jezdnię wyjdzie jakiś nieostrożny pieszy, czy zwierzę. Zdarza się też tak, że nie jesteśmy w stanie wyhamować i uderzamy w stojący na światłach samochód, czy wydaje nam się, że zdążymy przejechać przed nadjeżdżającymi samochodem. To wszystko są sytuacje niebezpieczne, które mogą skończyć się wypadkiem. Dzisiaj (5 października) głogowscy policjanci przeprowadzą akcje pod nazwą “Prędkość”, czyli w czasie patrolów na drogach będą zwracać szczególną uwagę na stosowanie się do ograniczenia prędkości.

– Jak wynika ze statystyk, nadmierna prędkość to jedna z głównych przyczyn wypadków na drogach – mówi Bogdan Kaleta, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Głogowie. Głównym celem akcji pod nazwą “Prędkość” jest przede wszystkim zwiększenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym i eliminacja z niego osób łamiących prawo. Policjanci kontrolować będą przede wszystkim pojazdy przekraczające dozwoloną prędkość. Będą też zwracać uwagę na osoby niestosujące się do pasów bezpieczeństwa oraz fotelików dla dzieci. Zatrzymywani będą także kierowcy wyprzedzający w niedozwolonych miejscach i niestosujący się do sygnałów świetlnych. – Akcja ma na celu przypomnienie wszystkim uczestnikom ruchu drogowego jak poważnym zagrożeniem jest nadmierna prędkość. Lepiej jest dojechać dziesięć minut później niż wcale – przekonuje Bogdan Kaleta.